piątek, 30 sierpnia 2013

Laserowa korekcja wzroku

miejsce: Lexum (obecnie Optegra), Szczecin
lekarz przeprowadzający zabieg: Piotr Krzywicki
metoda: FemtoLasik

Kto ma do czynienia z wadą wzroku wie dobrze, jak bardzo są uciążliwe. I nie mam na myśli +-0,5, ale wady większe niż choćby 5 dioptrii, kiedy okulary/soczewki stają się niezbędnym elementem krajobrazu.

Po krótszych czy dłuższych namowach postanowiłem skorygować moją krótkowzroczność (a była prawie pełnoletnia...). Z racji zamieszkania zabieg przeprowadzono w Lexum w Szczecinie (z polecenia członka rodziny, który miał z nimi styczność).

Nie będę się zbytnio rozpisywał o wadach, zaletach i ewentualnych konsekwencjach po zabiegu, bo pełno już bzdur o tym napisano, a wszystko sprowadza się do dwóch głównych argumentów:
  • lekarze okuliści noszą okulary, więc skoro sami siebie nie "korygują", to wnioski są "oczywiste"
  • lament podnoszą producenci okularów/soczewek, a wszystkie negatywne opinie są publikowane przez nich
W mojej opinii oba argumenty są słuszne, co nie zmienia faktu, że olewam tak jeden, jak i drugi (zabieg usunięcia wyrostka też nie każdy pacjent przeżywa...).

Kwalifikacja do zabiegu to kilka badań, które potrafią się przeciągnąć (w moim przypadku trochę mniej niż 1,5 godziny, ale pacjentów było sporo i jeszcze trzeba odczekać chwilę po zakropieniu oczu). Na tej wizycie ustalane są możliwości korekcji i wyznaczany termin zabiegu.

W dniu zabiegu przeprowadzane są ponowne badania i pacjent podejmuje decyzję: kroić czy uciekać :D
Przed zabiegiem podawane są środki przeciwbólowe pod postacią tabletki oraz kropli do oczu. Kilka(naście) minut później pacjent ląduje na łóżku z zagłówkiem (coby głowa nie miała pola manewru) i dostaje coś na kształt "poduszki" pod kolana. Potem łóżko wjeżdża pod laser (ale nie ma żadnej zabudowy, jak np w przypadku rezonansu magnetycznego).

Pod laserem jest wesoło, świecą światełka i słychać dźwięki "komputerowe". Czułem się tam jak dziewiąty pasażer Nostromo... ;D
Pod laserem dostaje się jeszcze krople, po czym naklejają jakiś rodzaj folii, chroniącej przed wizytą rzęs w czasie zabiegu. Średnia przyjemność, kiedy wycina się w tej folii otwór, ale dzięki kroplom znieczulającym nie czuć nic, absolutnie NIC (jedną z moich obaw było wysychanie gałki, można być kozakiem, ale przecież kiedyś mrugnąć trzeba...). Dzięki kroplom nie czułem wysychania, a dzięki folii i rozwórkom powiek nie miałem obaw, że mrugnę i przypalę powiekę laserkiem ;)
Po tym na oku ląduje żel, a na żelu specjalna głowica (podobno ssąca) unieruchamiająca gałkę w czasie wycinania płatka rogówki.
W tym punkcie można się zatrzymać i powiedzieć jednoznacznie: zabieg jest bezbolesny, pomijając etap wycinania tego właśnie płatka (a przynajmniej u mnie). Przy czym taki ból każdy może zadać sobie sam: wystarczy zamknąć oko, i przycisnąć gałkę palcem. Ci, którzy liczą na kłucie, pieczenie, palenie czy rozrywanie gałki, będą zawiedzeni... W moim przypadku ten etap był bolesny i to jak jasna cholera bardzo. Operowałem obie gałki za jednym podejściem i pierwsza była znośna, ból był ale do wytrzymania. Natomiast druga to lekko rzecz ujmując: tragedia. Docisk gałki był bardzo duży, a przez to ból silny. Ale ten etap trwa około 20 sekund, a po zdjęciu głowicy nie czuć już nic.

Po wykonaniu płatka do akcji rusza laser główny, który modeluje odsłoniętą część rogówki. Trwa to dość szybko i nie czuć absolutnie nic. W tym momencie upadła moja druga obawa: ruch gałką w czasie laserowania. Po pierwsze, laser działa bardzo szybko i jeśli skaner zauważy ruch, podąża za gałką lub wyłączy laser. Po drugie, tam nie ma nic ciekawego do oglądania: kilka światełek nad okiem, a dokoła ciemność. Nawet przez chwilę nie poczułem "potrzeby" zerkania na boki.
W czasie zabiegu gałka polewana jest wodą, a po wymodelowaniu rogówki płatek jest nasuwany na swoje miejsce i masowany (masowanie wygląda dokładnie tak jak malowanie paznokci lakierem: lekarz "rozciera" płatek czymś, co przypomina silikonowy pędzelek).

Cała impreza na obu gałkach trwała może 10 minut. Potem szybki spacer do gabinetu celem dokładnego obejrzenia gałki i lądowanie w pokoju wypoczynkowym, skąd następuje ewakuacja do domu (po instruktażu, wypisaniu recept itp). Całości wyszło jakieś trzy godziny.

Generalnie zabieg polecam. Już po dniu efekty były imponujące (widziałem lepiej niż kiedykolwiek wcześniej w okularach). W pierwszym okresie występują wahania ostrości i rozproszenie światła po zmroku, ale to powinno się wyrównać.
Warto. A ból? Jaki tam ból... Schowałem do futerału, razem z okularami.


Po około dwóch miesiącach od zabiegu wszystko jest w porządku. Rozproszenie światła już nie występuje w tak dużym stopniu, nie było też żadnych komplikacji bólowych, infekcyjnych itp.