To nie będzie pochlebna opinia... bo nie ma za co chwalić.
Nie wiem czy KM produkuje badziew, sam badziew i tylko badziew, ale ten model na pewno nadaje się na elektrozłom.
Jakiś czas temu firma zakupiła kilka sztuk, zastępując stare modele (też KM). I od tej pory cuda się dzieją.
Sprzęt generalnie nie jest zły, ale kiedy zacznie kończyć się toner to jest jakiś kosmos. Nie dość, że drukarka pokazuje niski poziom tonera, kiedy jest jeszcze pół pojemnika(!) to przez to, że jej się "wydaje", że go już nie ma, co każdy wydruk alarmuje błąd tonera i przerywa pracę. W praktyce oznacza to, że jeśli drukujesz większy dokument to pierwsza kartka wyjdzie, potem wywali błąd tonera, przerwie pracę i dorzuci błąd zacięcia papieru (no nie dziwne, drukuje dość szybko, więc w obiegu jest kilka kartek naraz). Ostatecznie tonera nie ma, choć jest, druk niedokończony, a papier zmarnowany...
Potrafi też na pełnym pojemniku drukować coraz jaśniejsze wydruki, jakby tonera faktycznie nie było. A najlepsze jest to, że wymiana tonera na nowy nic nie daje. Jak twierdzi serwis nie należy samemu wymieniać tonera, tylko czekać na komunikat z drukarki (czyli pewnie najpierw "wydrukuje" 10 ryz czystych kartek, a potem uzna, że tonera faktycznie już nie ma). Jak dla mnie ta drukarka nie ma żadnego czujnika poziomu tonera, tylko po prostu "wie", że tonera wystarcza na ok 24 tys. stron i co te 24 tys. wydruków będzie wołała o nowy toner... niezależnie czy toner jest czy nie. Warto też zwrócić uwagę na nieszczelne pojemniki z tonerem, przez co trzeba bardzo uważać, żeby siebie nie obsypać (jak wygląda wnętrze drukarki chyba nie chcę wiedzieć, ale teraz już wiem dlaczego za każdym razem serwisant rozbiera ją od góry do dołu...).
U nas serwis był już dwukrotnie, chociaż na liczniku 80 tys. stron, wymieniony dopiero trzeci toner, a na wykończeniu pierwszy bęben.
Do tego warto wspomnieć o bardzo przydatnej funkcji wysyłania zeskanowanych dokumentów mailem, tylko dlaczego mail zamiast w domenie firmy, jest założony w domenie KM.com? Czyżby lubili czytać cudze maile?
Jeśli komuś zależy na sprzęcie do biura, niech omija bizhub 364e z daleka, a najlepiej wszystkie wyroby Konica Minolta, bo użytkownicy innych drukarek tej firmy u nas też częściej narzekają niż chwalą.
dodano: w ciągu miesiąca niewiele się zmieniło, prócz tego, że teraz już regularnie zjawia się serwisant. Co ciekawe, według informacji producenta maksymalne miesięczne obciążenie wynosi 125 tys. stron, z zalecane 25 tys. (oczywiście, informacja ze strony globalnej KM, bo w polskiej specyfikacji jakimś dziwnym trafem jej nie ma). Ten rozrzut jest kuriozalny przy urządzeniu tej klasy, ale czego oczekiwać od formy, która ponad wszystko ceni "redukcję kosztów druku", bo tylko w taki sposób może zachęcić do kupna jej produktów... A sami serwisanci (którzy utrzymują, że miesięczne obciążenie to 40 tys. stron) szukają dziury w całym i próbują dociekać kto wymienia toner (czyżby KM organizowała też płatne kursy szkoleniowe i wydawała certyfikaty uprawniające do wymiany materiałów eksploatacyjnych w ich produktach?)
czwartek, 6 listopada 2014
poniedziałek, 17 marca 2014
Ujednolicone akty prawne
Rozporządzeń się nie ujednolica, ale tak wygodniej się je czyta. Kiedyś potrzebowałem, więc sobie ujednoliciłem, bazując na plikach pobranych z Internetowego Systemu Aktów Prawnych (moim zdaniem pdf jest ładniejszy niż tekst kopiowany ze stron o tematyce prawnej). Teraz doszedłem do wniosku, że może komuś się przydadzą.
Nie gwarantuję jednak, że nie zawierają błędów, więc zalecam ostrożność. W razie dostrzeżenia błędów można do mnie napisać. Sprawdzę i poprawię.
Rozporządzenie w sprawie szczegółowych zasad uznawania, metod wyceny, zakresu ujawniania i sposobu prezentacji instrumentów finansowych
Rozporządzenie w sprawie prowadzenia podatkowej księgi przychodów i rozchodów
Nie gwarantuję jednak, że nie zawierają błędów, więc zalecam ostrożność. W razie dostrzeżenia błędów można do mnie napisać. Sprawdzę i poprawię.
Rozporządzenie w sprawie szczegółowych zasad uznawania, metod wyceny, zakresu ujawniania i sposobu prezentacji instrumentów finansowych
Rozporządzenie w sprawie prowadzenia podatkowej księgi przychodów i rozchodów
niedziela, 9 lutego 2014
Ekonomika masturbacji
Czy zastanawialiście się kiedykolwiek jakie pieniądze kryją się pod pornobiznesem?
Nie mam tu na myśli "profesjonalnego" biznesu, ale tego amatorskiego, w którym koszty to tylko hosting, projekt strony i jakiś baran do obsługi. Innych kosztów praktycznie nie ma. Dlaczego? Ponieważ najważniejszego, czyli treści dostarczają użytkownicy internetu.
Niezależnie od tego, czy jest to powodowane głupotą, głupotą, czy głupotą ludzie mają tendencję do uwieczniania swoich nagich ciał na zdjęciach i filmach.
(nie)Wiele mówi się o edukacji seksualnej. Ci którzy już mówią robią to najczęściej w sposób prosty: jeśli przyjdziesz do domu z brzuchem to wylecisz na zbity pysk. Czy to działa? Z pewnością...
Zawsze dziwiło mnie dlaczego młodzieży nie zachęca się do masturbacji. To jest najprostszy sposób nie tyle zaspokojenia potrzeb, bo jak na ironię w momencie rozpoczęcia współżycia tylko męska część społeczeństwa odczuwa jako taki popęd... Dziewczęta natomiast trafiają na prostą transakcję wymiany: on mnie przytuli, ma mu obciągnę i oboje będziemy szczęśliwi. Gdyby młodzi ludzie byli uczeni masturbacji wiedzieliby, czym jest orgazm, jak reagują ich ciała na dotyk. I przede wszystkim wiedzieliby, że sama fizyczność to nie wszystko, że napalony chłopaczek sam skończy, ale panienka już tyle szczęścia nie będzie miała. To nauczyłoby ludzi budować relacje i dopiero potem pchać się do łóżka, a nie jak dziś: szukać akceptacji i fałszywych uczuć przez wygląd czy seks.
W ostatnich latach na skutek wszechobecności aparatów/kamer coraz prościej wykorzystać takie zachowania do pozyskania gołych treści. Jak na ironię we wszystkich szkołach uczy się obsługi komputera (co ja wypisuję... nie komputera, a Office'a) ale nikt tak naprawdę nie uczy kwestii bezpieczeństwa. Dlaczego tyle mówi się o włamaniach na konta bankowe czy atakach hakerskich do tychże? Czy ktoś naprawdę wierzy, że tak prosto można włamać się do systemu bankowego? Jest to możliwe tylko dzięki czynnikowi ludzkiemu, czyli głupocie pracowników, którzy albo zapisują hasła na karteczkach, albo ze zwykłej pazerności odsprzedają je złodziejom [w tym miejscu powinien przeprosić wspomnianych hackerów - szacun chłopaki i dziewczyny, bo oni co do zasady nie wykorzystują swych umiejętności do kradzieży etc. generalnie rzec by można, że hacker to gość, który znajdzie portfel i zwróci go właścicielowi w nienaruszonym stanie, a co zrobi złodziej to chyba wiadomo].
W każdym razie brak edukacji czynnika ludzkiego to woda na młyn dla amatorskiego porno biznesu. Tak jak niewykształcona młodzież może niespodziewanie dorobić się potomka, tak i niewykształcony czynnik ludzki nie ma świadomości, jak trudno usunąć dane z nośnika elektronicznego (dyski twarde, pamięci flash jako karty lub wbudowane w urządzenia, pendrive'y) lub inaczej rzecz ujmując jak łatwo takie dane odzyskać. (Nie wspominając już o braku świadomości, że wszystko co nagrywa kamera internetowa w czasie czatu może zostać nagrane przez rozmówcę. To nie są dane ulotne jak chmurka...)
Łańcuch zdarzeń jest banalnie prosty: robisz sobie fotkę i usuwasz. Tyle, że nie wiesz, że żeby usunąć takie cuś trzeba to nadpisać. Dopóki coś nie jest nadpisane znajduje się na nośniku. W tym momencie wystarczy że ktoś złapie taki nośnik, podepnie do komputera, uruchomi program (są nawet darmowe) i już jest szansa, że zobaczy twój goły tyłek...
Jak zachowuje się większość z nas kiedy padnie komórka/aparat/laptop/smartfon/tablet? Oddaje gdzieś do naprawy. Czy naprawdę wszyscy tak ufają serwisom? Tam pracują tylko ludzie... Nikt nie ma gwarancji, że w czasie, gdy serwisant nie naprawia laptopa nie podłączy gdzieś dysku i nie skopiuje zawartości. lub nie spróbuje czegoś odzyskać. Po co? Słyszeliście o serwisie MegaUpload, który amerykanie zamknęli za rozpowszechnianie treści pirackich? Tak samo jest z golizną. Transfery darmowe są niskie, więc kupuje się abonamenty. A użytkownicy, którzy wrzucają coś interesującego, co przyciąga klientów abonamentowych są cenni, bo generują przychody, więc im też można coś zapłacić, etc.
Biznes się kręci, tak naprawdę tylko dlatego, że ktoś gdzieś chce sobie strzepać (nie oszukujmy się, tak właśnie jest). Jeden zapłaci a inny nie, ale biorąc pod uwagę, że na świecie żyje paru ludzi, to w ujęciu statystycznym nawet ten odsetek płacących generuje spore pieniądze.
A to tylko serwisy hostingowe i strony z treściami. Dodajmy do tego zyski dostawców internetu zarabiających na ruchu i pieniądze robią się gigantyczne. Czy kogoś jeszcze dziwi, że dostawcy chcą przejść na system płacenia nie za przepustowość, a za przesłane dane?
Szlag mnie trafia, kiedy pomyślę ile energii elektrycznej marnuje się na utrzymywanie serwerów pełnych gołych tyłków i innego badziewia. A wszystko prze to, że ludzie mają ochotę od czasu do czasu sfotografować się bez ubrania...
Nie mam tu na myśli "profesjonalnego" biznesu, ale tego amatorskiego, w którym koszty to tylko hosting, projekt strony i jakiś baran do obsługi. Innych kosztów praktycznie nie ma. Dlaczego? Ponieważ najważniejszego, czyli treści dostarczają użytkownicy internetu.
Niezależnie od tego, czy jest to powodowane głupotą, głupotą, czy głupotą ludzie mają tendencję do uwieczniania swoich nagich ciał na zdjęciach i filmach.
(nie)Wiele mówi się o edukacji seksualnej. Ci którzy już mówią robią to najczęściej w sposób prosty: jeśli przyjdziesz do domu z brzuchem to wylecisz na zbity pysk. Czy to działa? Z pewnością...
Zawsze dziwiło mnie dlaczego młodzieży nie zachęca się do masturbacji. To jest najprostszy sposób nie tyle zaspokojenia potrzeb, bo jak na ironię w momencie rozpoczęcia współżycia tylko męska część społeczeństwa odczuwa jako taki popęd... Dziewczęta natomiast trafiają na prostą transakcję wymiany: on mnie przytuli, ma mu obciągnę i oboje będziemy szczęśliwi. Gdyby młodzi ludzie byli uczeni masturbacji wiedzieliby, czym jest orgazm, jak reagują ich ciała na dotyk. I przede wszystkim wiedzieliby, że sama fizyczność to nie wszystko, że napalony chłopaczek sam skończy, ale panienka już tyle szczęścia nie będzie miała. To nauczyłoby ludzi budować relacje i dopiero potem pchać się do łóżka, a nie jak dziś: szukać akceptacji i fałszywych uczuć przez wygląd czy seks.
W ostatnich latach na skutek wszechobecności aparatów/kamer coraz prościej wykorzystać takie zachowania do pozyskania gołych treści. Jak na ironię we wszystkich szkołach uczy się obsługi komputera (co ja wypisuję... nie komputera, a Office'a) ale nikt tak naprawdę nie uczy kwestii bezpieczeństwa. Dlaczego tyle mówi się o włamaniach na konta bankowe czy atakach hakerskich do tychże? Czy ktoś naprawdę wierzy, że tak prosto można włamać się do systemu bankowego? Jest to możliwe tylko dzięki czynnikowi ludzkiemu, czyli głupocie pracowników, którzy albo zapisują hasła na karteczkach, albo ze zwykłej pazerności odsprzedają je złodziejom [w tym miejscu powinien przeprosić wspomnianych hackerów - szacun chłopaki i dziewczyny, bo oni co do zasady nie wykorzystują swych umiejętności do kradzieży etc. generalnie rzec by można, że hacker to gość, który znajdzie portfel i zwróci go właścicielowi w nienaruszonym stanie, a co zrobi złodziej to chyba wiadomo].
W każdym razie brak edukacji czynnika ludzkiego to woda na młyn dla amatorskiego porno biznesu. Tak jak niewykształcona młodzież może niespodziewanie dorobić się potomka, tak i niewykształcony czynnik ludzki nie ma świadomości, jak trudno usunąć dane z nośnika elektronicznego (dyski twarde, pamięci flash jako karty lub wbudowane w urządzenia, pendrive'y) lub inaczej rzecz ujmując jak łatwo takie dane odzyskać. (Nie wspominając już o braku świadomości, że wszystko co nagrywa kamera internetowa w czasie czatu może zostać nagrane przez rozmówcę. To nie są dane ulotne jak chmurka...)
Łańcuch zdarzeń jest banalnie prosty: robisz sobie fotkę i usuwasz. Tyle, że nie wiesz, że żeby usunąć takie cuś trzeba to nadpisać. Dopóki coś nie jest nadpisane znajduje się na nośniku. W tym momencie wystarczy że ktoś złapie taki nośnik, podepnie do komputera, uruchomi program (są nawet darmowe) i już jest szansa, że zobaczy twój goły tyłek...
Jak zachowuje się większość z nas kiedy padnie komórka/aparat/laptop/smartfon/tablet? Oddaje gdzieś do naprawy. Czy naprawdę wszyscy tak ufają serwisom? Tam pracują tylko ludzie... Nikt nie ma gwarancji, że w czasie, gdy serwisant nie naprawia laptopa nie podłączy gdzieś dysku i nie skopiuje zawartości. lub nie spróbuje czegoś odzyskać. Po co? Słyszeliście o serwisie MegaUpload, który amerykanie zamknęli za rozpowszechnianie treści pirackich? Tak samo jest z golizną. Transfery darmowe są niskie, więc kupuje się abonamenty. A użytkownicy, którzy wrzucają coś interesującego, co przyciąga klientów abonamentowych są cenni, bo generują przychody, więc im też można coś zapłacić, etc.
Biznes się kręci, tak naprawdę tylko dlatego, że ktoś gdzieś chce sobie strzepać (nie oszukujmy się, tak właśnie jest). Jeden zapłaci a inny nie, ale biorąc pod uwagę, że na świecie żyje paru ludzi, to w ujęciu statystycznym nawet ten odsetek płacących generuje spore pieniądze.
A to tylko serwisy hostingowe i strony z treściami. Dodajmy do tego zyski dostawców internetu zarabiających na ruchu i pieniądze robią się gigantyczne. Czy kogoś jeszcze dziwi, że dostawcy chcą przejść na system płacenia nie za przepustowość, a za przesłane dane?
Szlag mnie trafia, kiedy pomyślę ile energii elektrycznej marnuje się na utrzymywanie serwerów pełnych gołych tyłków i innego badziewia. A wszystko prze to, że ludzie mają ochotę od czasu do czasu sfotografować się bez ubrania...
Subskrybuj:
Posty (Atom)