Czy zastanawialiście się kiedykolwiek jakie pieniądze kryją się pod pornobiznesem?
Nie mam tu na myśli "profesjonalnego" biznesu, ale tego amatorskiego, w którym koszty to tylko hosting, projekt strony i jakiś baran do obsługi. Innych kosztów praktycznie nie ma. Dlaczego? Ponieważ najważniejszego, czyli treści dostarczają użytkownicy internetu.
Niezależnie od tego, czy jest to powodowane głupotą, głupotą, czy głupotą ludzie mają tendencję do uwieczniania swoich nagich ciał na zdjęciach i filmach.
(nie)Wiele mówi się o edukacji seksualnej. Ci którzy już mówią robią to najczęściej w sposób prosty: jeśli przyjdziesz do domu z brzuchem to wylecisz na zbity pysk. Czy to działa? Z pewnością...
Zawsze dziwiło mnie dlaczego młodzieży nie zachęca się do masturbacji. To jest najprostszy sposób nie tyle zaspokojenia potrzeb, bo jak na ironię w momencie rozpoczęcia współżycia tylko męska część społeczeństwa odczuwa jako taki popęd... Dziewczęta natomiast trafiają na prostą transakcję wymiany: on mnie przytuli, ma mu obciągnę i oboje będziemy szczęśliwi. Gdyby młodzi ludzie byli uczeni masturbacji wiedzieliby, czym jest orgazm, jak reagują ich ciała na dotyk. I przede wszystkim wiedzieliby, że sama fizyczność to nie wszystko, że napalony chłopaczek sam skończy, ale panienka już tyle szczęścia nie będzie miała. To nauczyłoby ludzi budować relacje i dopiero potem pchać się do łóżka, a nie jak dziś: szukać akceptacji i fałszywych uczuć przez wygląd czy seks.
W ostatnich latach na skutek wszechobecności aparatów/kamer coraz prościej wykorzystać takie zachowania do pozyskania gołych treści. Jak na ironię we wszystkich szkołach uczy się obsługi komputera (co ja wypisuję... nie komputera, a Office'a) ale nikt tak naprawdę nie uczy kwestii bezpieczeństwa. Dlaczego tyle mówi się o włamaniach na konta bankowe czy atakach hakerskich do tychże? Czy ktoś naprawdę wierzy, że tak prosto można włamać się do systemu bankowego? Jest to możliwe tylko dzięki czynnikowi ludzkiemu, czyli głupocie pracowników, którzy albo zapisują hasła na karteczkach, albo ze zwykłej pazerności odsprzedają je złodziejom [w tym miejscu powinien przeprosić wspomnianych hackerów - szacun chłopaki i dziewczyny, bo oni co do zasady nie wykorzystują swych umiejętności do kradzieży etc. generalnie rzec by można, że hacker to gość, który znajdzie portfel i zwróci go właścicielowi w nienaruszonym stanie, a co zrobi złodziej to chyba wiadomo].
W każdym razie brak edukacji czynnika ludzkiego to woda na młyn dla amatorskiego porno biznesu. Tak jak niewykształcona młodzież może niespodziewanie dorobić się potomka, tak i niewykształcony czynnik ludzki nie ma świadomości, jak trudno usunąć dane z nośnika elektronicznego (dyski twarde, pamięci flash jako karty lub wbudowane w urządzenia, pendrive'y) lub inaczej rzecz ujmując jak łatwo takie dane odzyskać. (Nie wspominając już o braku świadomości, że wszystko co nagrywa kamera internetowa w czasie czatu może zostać nagrane przez rozmówcę. To nie są dane ulotne jak chmurka...)
Łańcuch zdarzeń jest banalnie prosty: robisz sobie fotkę i usuwasz. Tyle, że nie wiesz, że żeby usunąć takie cuś trzeba to nadpisać. Dopóki coś nie jest nadpisane znajduje się na nośniku. W tym momencie wystarczy że ktoś złapie taki nośnik, podepnie do komputera, uruchomi program (są nawet darmowe) i już jest szansa, że zobaczy twój goły tyłek...
Jak zachowuje się większość z nas kiedy padnie komórka/aparat/laptop/smartfon/tablet? Oddaje gdzieś do naprawy. Czy naprawdę wszyscy tak ufają serwisom? Tam pracują tylko ludzie... Nikt nie ma gwarancji, że w czasie, gdy serwisant nie naprawia laptopa nie podłączy gdzieś dysku i nie skopiuje zawartości. lub nie spróbuje czegoś odzyskać. Po co? Słyszeliście o serwisie MegaUpload, który amerykanie zamknęli za rozpowszechnianie treści pirackich? Tak samo jest z golizną. Transfery darmowe są niskie, więc kupuje się abonamenty. A użytkownicy, którzy wrzucają coś interesującego, co przyciąga klientów abonamentowych są cenni, bo generują przychody, więc im też można coś zapłacić, etc.
Biznes się kręci, tak naprawdę tylko dlatego, że ktoś gdzieś chce sobie strzepać (nie oszukujmy się, tak właśnie jest). Jeden zapłaci a inny nie, ale biorąc pod uwagę, że na świecie żyje paru ludzi, to w ujęciu statystycznym nawet ten odsetek płacących generuje spore pieniądze.
A to tylko serwisy hostingowe i strony z treściami. Dodajmy do tego zyski dostawców internetu zarabiających na ruchu i pieniądze robią się gigantyczne. Czy kogoś jeszcze dziwi, że dostawcy chcą przejść na system płacenia nie za przepustowość, a za przesłane dane?
Szlag mnie trafia, kiedy pomyślę ile energii elektrycznej marnuje się na utrzymywanie serwerów pełnych gołych tyłków i innego badziewia. A wszystko prze to, że ludzie mają ochotę od czasu do czasu sfotografować się bez ubrania...